Sawir
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Dźwięk dzwonka (Sloane)

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




Dźwięk dzwonka (Sloane) Empty
PisanieTemat: Dźwięk dzwonka (Sloane)   Dźwięk dzwonka (Sloane) EmptyWto Sie 29, 2017 4:41 pm

Imię: Jej imię, nadane jej przez matkę brzmi Sloane. Dziewczyna nigdy nie zastanawiała się nad jego pochodzeniem, nie udało się jej nawet poznać jego znaczenia. Jej wujek jednak niejednokrotnie powtarzał jej, że jest to miano wojowników. Fakt ten dla samej Sloane do dziś pozostaje zabawny, biorąc pod uwagę to, że rzadko kiedy bierze ona udział w bezpośredniej walce, raczej posługując się sztuką manipulacji by rozwiązywać wszelakie spory.
Przez pierwsze jedenaście lat życia, nosiła nazwisko ojca, przedstawiając się jako Sloane Pyroce. Jednak po jego... odejściu zaczęła coraz częściej przedstawiać się nazwiskiem zarówno jej matki, jak i wujka - Solanacea.

Wiek: Urodzona w środku wiosny, właśnie wtedy "obchodzi" swoje urodziny. Obchodzi w cudzysłowie, bo nie widzi sensu świętowania corocznego zbliżania się do śmierci. Zdołała przeżyć już dwadzieścia dwie takie rocznice.

Profesja: Lata powolnej korupcji i nauki sztuki manipulacji zrobiły z niej Gadziego Iluzjonistę.

Klan: Zainteresowana losem Powierzchni i zniechęcona pochopnymi działaniami jej władcy postanowiła przyłączyć się do Brzasku Jutra.

Wygląd: Sloane to kobieta średniego wzrostu. Jest szczupła, obdarzona przez matkę naturę dość bogato kobiecymi atutami, takimi jak średniego rozmiaru biust, wyraźne wcięcie w talii i długie nogi. Karnację ma jasną, jednak nie kompletnie bladą, gdzieniegdzie zabarwioną zdrowym, malinowym rumieńcem. Cera upadłej jest pozbawiona jakichkolwiek niedoskonałości, takich jak chociażby blizny czy znamiona.
Jej gęste, rude włosy są zazwyczaj splątane i rozczochrane. Mimo tego nie są matowe, a zdrowo błyszczą i są aksamitne w dotyku. Sięgają jej do łopatek, najczęściej jednak pozostają spięte w niechlujnego koka, z którego jednak prędko przez swoją objętość się wydostają. Pachną lawendą.
Twarz ma dość urodziwą - o delikatnych rysach i niezwykle intrygujących oczach. Ich tęczówki mają bowiem dwa odmienne barwy - prawa jest liliowa, lewa natomiast błękitna. Migdałowy kształt oczu dodaje im piękna, dodatkowo ozdabia je girlanda jasnych, gęstych rzęs. Brwi Sloane są łukowate, nos prosty, a pełne, kształtne usta mają intensywną jasnoróżową barwę.
Upadła nie podkreśla ubiorem swojego wyglądu. Wybiera raczej ciuchy praktyczne i wygodne, niż eleganckie. Nie znajdziesz więc w jej komodzie nic przyległego do ciała, czy odsłaniającego za dużo skóry. Natrafisz za to na lekkie zbroje i grube szaty, wszystko odpowiednie luźne i komfortowe. Koniecznie z kapturem.

Uzbrojenie: Napierśnik; bō (kij z metalu przeznaczony do walki)
Ekwipunek: Srebrzysty, bogato zdobiony dzwonek zawieszony na sznurku, noszony jak naszyjnik (pozwala jej na lepsze skoncentrowanie mocy); pieniądze (5 srebrników); klucz do swojego dawnego domu (trzymany wyłączenie ze względu na sentyment)

Historia:
Kiedy otwierasz oczy jest wiosenny poranek. A przynajmniej na to wskazuję delikatny wiatr przemieszczający się krętymi korytarzami Podziemia i nieliczne promienie słońca, którym udało się przedostać przez gęste, zanieczyszczone powietrze Powierzchni i drobne otwory w sklepieniu. Twój wzrok wyostrza się i dostrzegasz średniego wzrostu kobietę, leżącą na pokaźnym, ale dość ogołoconym łożu. Jest ona dość... piękna w sposób, którego nie możesz do końca ująć w słowa. Od jej błękitnych oczu bije niespotykane ciepło i radość tak czysta i niewinna, że mało się nie wzruszasz. Po chwili zauważasz, że ściska ona czyjąś rękę i nagle, niespodziewanie, twój wzrok kieruje się na klęczącego przy niej mężczyznę. Uśmiecha się on, najprawdopodobniej chcąc jej dodać otuchy (a przynajmniej taka myśl rodzi się w twojej głowie i coś, czego nie możesz do końca wytłumaczyć, nakłania cię do uwierzenia w nią), w jego oczach czai się jednak strach. Stara się opanować nerwy przygryzając lewego kciuka. Robi to jednak tak mocno, że po jego dłoni leniwie spływa strużka krwi. Mrugasz. Widzisz kątem oka jakiś kształt, który powoli okazuje się być położną przyjmującą poród. Na jej twarzy widzisz spokój, który świadczy, prawdopodobnie, o tym, że wszystko przebiega sprawnie i bez komplikacji.

Tempo sceny nagle zdaje się przyśpieszać, jakby ktokolwiek, kto ci to wszystko pokazywał uznał ją za zbyt mało ciekawą do oglądania. Widzisz przeróżne obrazy, które znikają tak szybko, jak się pojawiają. Nie możesz ich wychwycić, są zbyt mało wyraźne i na zbyt krótko się ci ukazują.

Nagle wszystko zwalnia. Możesz z powrotem przyjrzeć się spokojnie temu, co widzisz. Zauważasz tą samą kobietę, co przed chwilą leżała na łóżku. Znajduję się w jednym z domów Podziemia, zapewne ulokowanym w obrębie któregoś z większych miast. Jego wystrój jest skromny, gdzieniegdzie jesteś też w stanie zauważyć oznaki jego starości. Łatwo domyślić się, że rodzina, która tu mieszka, nie jest specjalnie zamożna. Mimo tego dom jest czysty i przytulny. Kobieta, o bujnych rudych lokach, kołysze się na prostym, bujanym krześle. Szyje coś, co po dłuższej inspekcji okazuje się malutką sukienką. Nuci pod nosem jakąś starą, zapomnianą pieśń. Uspokajająca melodia niemal sprawia, że ziewasz. Niezajętą dłonią kołysze stojąca obok niej drewnianą kołyskę. Jest ona równie prosta jak reszta mebli w domu, ktoś jednak przyozdobił ją wzorzystymi tkaninami związanymi w kokardki. Z wnętrza kołyski wystaje malutka rączka. Drzwi do pomieszczenia nagle otwierają się z delikatnym skrzypnięciem. Wchodzi przez nie mężczyzna, ten sam który przedtem uspokajał kobietę podczas porodu. Uśmiecha się szeroko, ukazując wszystkie swoje zęby. Podnosi prawą rękę, w której trzyma skórzaną sakiewkę i potrząsa nią dumnie. Słyszysz brzdęk monet obijających się o siebie. Mężczyzna odkłada sakiewkę na drewniany stół, po czym podchodzi do kobiety i chwyta jej lewą dłoń w swoje ręce. Ta odkłada ostrożnie igłę, nitkę i ubranko, po czym głaszcze mężczyznę po policzku. Mężczyzna śmieje się wesoło, po czym obejmuje kobietę w pasie i nią obraca. Oboje zaczynają tańczyć.

Scena znów przyśpiesza. Tym razem w szaleńczym tempie możesz jednak dostrzec kilka wyraźniejszych, pokazujących się na dłużej obrazów. Jednym z nich jest widok małej dziewczynki o rudych włosach i bystrych fioletowo-niebieskich oczach. Następnie ukazuje ci się seria obrazów pokazujących się po kolei - ukazują one piękną kobietę, powoli stającą się coraz bladszą i chudszą. Ostatnim jest mężczyzna, którego sakiewka staje się powoli lżejsza. Wieczorami kieruje się nie do domu, jak miał w zwyczaju, a do ciemnych zaułków, niebezpiecznie blisko Powierzchni, w celu uprawiania hazardu.

Kolejna dłuższa scena ma miejsce w pokoju, który przypomina sypialnie. Rudowłosa kobieta leży na łóżku, przykryta dokładnie pościelą. Jej policzki są niezwykle rumiane, czoło spływa potem. Błękitne oczy są szkliste, niewyraźne, ich właścicielka zapatrzyła się w okno, wychodzące na główną ulicę. Na czole kobiety ktoś położył mokrą szmatkę, najpewniej po to by obniżyć gorączkę. Ktoś chwyta kurczowo dłoń rudowłosej, ale nie jest to już mężczyzna, który asystował jej przy porodzie. Zamiast tego gest ten wykonuje dziewczynka, którą rozpoznajesz z poprzedniej migawki obrazów. Teraz, gdy możesz dokładniej się jej przyjrzeć, łatwo ci stwierdzić, że jest młoda - wygląda na dziesięcio, góra jedenastolatkę. Mruga co chwilę oczami, przygryza mocno dolną wargę - wygląda jakby zaraz miała się popłakać. Stara się jednak być twardą, być może nie chcąc denerwować kobiety, stoi więc wyprostowana i bierze głębokie, uspokajające oddechy. Jej wzrok opuszcza łoże i kieruje się na znachora (którego dopiero wtedy dostrzegasz), oglądającego kobietę i oceniającego jej kondycję. Pytanie jest nie wypowiedziane na głos, ale zarówno Ty, jak i uzdrowiciel szybko orientujecie się, co dziewczynka chce wiedzieć. Znachor wzdycha, po czym spogląda w oczy zmartwionej i kręci ponuro głową.

Kolejna przerwa, składająca się z szybko pojawiających się i znikających obrazów. Ponownie jednak pojawiają się krótkie wizje, które są na tyle wyraźne byś mógł je dostrzec. Najpierw obraz koncentruje się na dłużej na dziewczynce siedzącej na bujanym krześle. Jej ekspresja jest mieszanką goryczy i złości. Jedną z dłoni ma złożoną w pięść tak mocno, że paznokciami przebija swoją skórę, wokół jej palców zaczynają się więc pojawiać małe kropelki krwi. Drzwi wejściowe otwierają się, co sprawia, że dziewczynka niemalże podskakuje z zaskoczenia. Do pomieszczenia wchodzi mężczyzna o karmelowej skórze i błękitnych oczach, które wydają Ci się dość znajome. Podchodzi on do dziewczynki i obejmuje ją. Otwiera usta, ale zanim zdołasz usłyszeć co mówi, tempo na nowo przyspiesza. Następnie twoim oczom ukazuje się czyiś pogrzeb. Obrazy pojawiają się na tak długo, byś mógł je zapamiętać, ale jednocześnie na zbyt krótko, by można było wyciągnąć z nich wnioski. Emocje związane z tymi wizjami są zamazane, ekspresje na twarzach uczestników ceremonii niewyraźne. Po raz pierwszy, ale coś ci podpowiada, że nie ostatni, czujesz pustkę. Nagle słyszysz głos, jego źródłem nie jest jednak to, co ci jest pokazywane. Jest on dziewczęcy, melodyczny, jednak jednocześnie pełny goryczy i nienawiści tak potężnej, że aż zaczyna kręcić ci się w głowie.

"Przecież wiedziałam, że nas... nie, mnie opuści."

Szaleńcze tempo nadal trwa. Obrazy, które są ci na dłużej pokazywane stają się coraz bardziej ogólnikowe, niejasne. Widzisz chociażby srebrzysty, bogato zdobiony dzwoneczek przewieszony przez gruby sznurek. Spoczywa w czyjeś ręce, i choć z pewnością nie w twojej to i tak tylko patrząc się na niego czujesz jego lekkość, gładkość i zimno metalu i kuszącą moc, która wydaje się z niego promieniować. Obraz znika, ustępuje miejsca kilku kolejnym, które znikają zbyt prędko by mogły być przez ciebie zinterpretowane. Po chwili jednak pojawia się wizja cichej, rudowłosej dziewczynki, którą rozpoznajesz z poprzednich scen. Jej oczy wydają się zdradzać jej charakter - widzisz w nich wielką inteligencję, spryt, ale również apatię i niesamowite znudzenie. Następnie twoim oczom ukazuję się mężczyzna, ten o niezwykłych, błękitnych oczach i dotkniętej przez słońce skórze, który patrzy się na dziewczynkę z niezwykłą czułością, jakby spoglądał na swoje dziecko. Przez chwilę widzisz go też przy grobie zmarłej kobiety, jak coś żywo opowiada.

Znów wszystko spowalnia, wiesz już że jesteś świadkiem kolejnej ważnej sceny. Widzisz mężczyznę - tego o błękitnych oczach - który nerwowo chodzi tam i z powrotem po szerokim pokoju. Atmosfera w pomieszczeniu jest tak gęsta, że nawet ciebie nieco niepokoi.
- Sloane. - mówi mężczyzna nagle się zatrzymując. Kieruje wzrok z podłogi na niewzruszoną dziewczynę, już starszą niż w poprzednich scenach, ma co najmniej piętnaście lat. Wygląda na niewzruszoną, bawi się srebrzystym dzwonkiem, przekładając go szybko z ręki na rękę. - Sloane. - powtarza mężczyzna donośniej, w jego oczach tli się nieskrywana frustracja.
Dziewczyna wzdycha cicho i niemrawo podnosi wzrok, spoglądając się przelotnie na mężczyznę. Szybko bowiem odwraca głowę. Przez chwilę siedzi cicho, mężczyzna już szykuje się do powtórzenia jej imienia. Zanim jednak zdąży to zrobić pyta obojętnym tonem:
- Co się stało, wujku? - akcentuje ostatnie słowo.
Mężczyzna podchodzi do dziewczynki, biorąc głęboki wdech.
- Sloane, - zaczyna. Przez chwilę wydaje się nad czymś wahać, po czym dodaje - córko.
- Nie nazywaj mnie córką. - odpiera dziewczyna, niemalże natychmiastowo.
Mężczyzna niezręcznie odchrząknął.
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłaś? - pyta się, jego harde spojrzenie skierowane jest prosto w różnokolorowe oczy dziewczyny.
Przez chwilę wydaje ci się, że dziewczyna ugnie się przed nim, że pożałuje tego (cokolwiek to było) co zrobiła i zacznie go przepraszać. Otworzyła nawet usta, ale po chwili je zamknęła. Następnie uśmiecha się, ale nie w sposób przyjemny, czy radosny. Ten uśmiech jest okrutny, pełny nienawiści i pogardy.
- Co zrobiłam? - pyta niewinnie, bawiąc się niesfornym lokiem rudych włosów. Przez chwilę nawet skory jesteś uwierzyć, że faktycznie nie potrafi zrozumieć o co chodzi jej wujkowi. Ma niezwykły dar perswazji. - Chodzi ci o syna pana Doa'sa? Dałam mu tylko dobrą radę!
Czując, że to nie wystarczy, by zadowolić mężczyznę, kontynuuje:
- Powiedziałam mu, żeby zaczął wreszcie siedzieć cicho i przestał paplać głupoty. - jej ton z każdym kolejnym słowem staje się coraz chłodniejszy - Dodałam jeszcze, dla jego własnego dobra, że powinien się więcej uśmiechać, bo to może trochę poratować jego krzywą... twarz. Przynajmniej na tyle, że zacznie ona wyglądać znośnie.
- On był przerażony! - odpiera mężczyzna.
- To niech następnym razem pomyśli, nim zacznie ciebie i mnie publicznie obrażać. - wycedziła przez zęby.
- To tylko dziecko...
- Bachor, którego zamożna rodzina nie wychowała odpowiednio, bo uważają, że wszystko im wolno! - parska śmiechem - Zresztą, trudno im się dziwić. Przecież to czysta prawda. Też mi sprawiedliwość.
- Wiesz przecież, tak samo dobrze jak ja sam, że to nie prawda. Na pewno wytłumaczą mu w domu co zrobił źle... to dobrzy ludzie. On po prostu... jeszcze nie wie lepiej. - wzdycha mężczyzna - Sloane-
- Zresztą, po co drążysz temat. - mruka dziewczyna, przerywając swojemu wujkowi.
- Bo jesteś... bo jestem za ciebie odpowiedzialny! - odpiera - I nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale obchodzi mnie co robisz ze swoim życiem i czy chcesz zaprzepaścić tylko dlatego, że ktoś coś złego o mnie, czy o tobie powiedział.
- "Coś złego"? Mówisz, jakby jakiś małolat nie mieszał cię z błotem. Też mi dobrzy ludzie... jakby mieli zamiar go ukarać to zrobiliby to wcześniej.
- Dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że ja też nie kryję się z moją opinią. Co za tym idzie od zawsze byłem gotowy na krytykę. Nie musisz mnie przed nią bronić.
- Pomyślałeś kiedyś o tym, że ja chcę cię bronić? Że to nie ma wpływu tylko na ciebie, ale też i na mnie?

- A już na pewno nie bronić w taki sposób. - kontynuuje mężczyzna, ignorując Sloane. - Czy ty wiesz, jak blisko znalazłaś się zła w tamtym momencie? Jak bardzo... niebezpiecznie użyłaś swojej mocy? Nie chcę stracić mojej córki tylko przez to, że przeszła na złą stronę! Więc-
- Nie jestem twoją córką!
W pomieszczeniu zapada grobowa cisza. Dziewczyna blednie, nagle zdając sobie sprawę ze swoich słów. Nie tylko ich treść, ale również sposób w jaki zostały wypowiedziane - pełny złości i nienawiści - sprawiły, że wszystkich w pomieszczeniu ogarnął strach. Ciebie również.
- ... może lepiej byłoby, jakbyś przemyślała to co zrobiła. W... samotności. - mówi roztrzęsiony mężczyzna, po czym kieruje się w stronę drzwi. Po drodze, gdy przechodzi tuż obok siebie słyszysz cicho wypowiedziane przez niego słowa:
- Gdybyś nie odeszła Marie... gdybyś tu była. Na pewno lepiej byś się nią zaopiekowała.

Tempo przyśpiesza. Jest znacznie szybsze niż zwykle, tak że nie możesz już nawet odróżnić poszczególnych obrazów migających ci przed oczami. Wszystko zlewa się w jedną wielką szarą masę, która wypełnia całe twoje pole widzenia.

Gdy wszystko nagle się zatrzymuje, robi ci się nawet niedobrze. Zamykasz przez chwilę oczy starając się uspokoić swój oddech. Gdy je z powrotem otwierasz dostrzegasz dziewczynę. Bawi się ona srebrzystym dzwonkiem, ale w sposób inny niż widziałeś to wcześniej. Jej ruchy są wpierw bardziej nerwowe, powoli jednak stają się nazbyt spokojne. Wstaje ona z łóżka, na którym przed chwilą siedziała, kołysząc się przy tym lekko. Wygląda, jakby nie do końca zdawała sobie sprawę, z tego co robi. Jej oczy są inne... nie przejrzyste i bystre jak zwykle, a wręcz matowe o znacznie większych źrenicach niż do tego przywykłeś. Niezręcznie wychodzi ze swojej sypialni, po czym chwiejnie schodzi po schodach do pomieszczenia, które dobrze ci jest znane. Podłoga skrzypi z każdym branym przez nią krokiem, nie budzi to jednak śpiącego przy stole mężczyzny - wujka Sloane. Oddycha on niespokojnie, a gdy przyglądasz się jego twarzy widzisz wyraźne wory pod oczami, ściągnięte brwi i zaciśnięte w ciasną linię usta. Jedną ręką kurczowo trzyma położony na stole pergamin z napisem "Plan odnowienia domu", gdzie schludnym pismem są spisane w punktach nazwy pokojów wymagających remontu. Parę z nich jest skreślonych, takich jak chociażby "Pokój Sloane", czy "Kuchnia". Znaczna większość pozostaje jednak nienaruszona. Twoją uwagę przykuwa jeden napis, który widocznie został dopisany niedawno, czerwonym atramentem. Pismo jest już bardziej niechlujne, jakby autor dopisku śpieszył się z jego napisaniem. Jego treść to "Znaleźć nową pracę" i, mniejszymi literami, "znowu". Sloane stoi nad swoim wujkiem, mrugając niemrawo. Podnosi dzwonek trzymany w jednej ręce i zaczyna nim spokojnie kołysać. W uszach rozbrzmiewa ci przepiękny brzdęk, od którego zaczynają ciążyć ci powieki. Coś jednak otrząsa cię i odchodzi od ciebie wielka ochota snu. Gdy spoglądasz z powrotem na scenę, widzisz że twarz wujka dziewczyny widocznie się rozluźniła. Wygląda, jakby śnił coś naprawdę pięknego. Sloane patrzy się na niego z czułą ekspresją. Odwraca się i szepce: "Nie przejmuj się, śpij spokojnie. Obudzisz się w nowym, lepszym świecie. I... nie będziesz musiał mnie opuścić.".

Znów ma miejsce migawka obrazów, ale nie wygląda ona tak, jak już zdołałeś przywyknąć. Co chwilę wkrada się do niej szum, jakieś zakłócenie, który kompletnie uniemożliwia ci odkrycie co ukazują pokazane ci obrazy. W uszach dźwięczy ci jakaś dziwna piosenka - czyiś śpiew, któremu akompaniuje dźwięczenie dzwonka. Po chwili nawet zaczynasz słyszeć czyiś głos. Opowiada ci on jakąś starą historię, legendę o srebrnym dzwonie. Mimo tego jednak, że ją wyraźnie słyszysz, to jest niemożliwa do zinterpretowania. Myśl, która pojawiłaby się normalnie zaraz po usłyszeniu tej historii wydaje się nie istnieć, jakby ktoś wymazał ją z twojej głowy.

Pojawia się następna scena. Jest ona wręcz nie możliwa do oglądania - jakby ktoś porwał ją na strzępki. Udaje ci się jednak wyłapać parę ważniejszych zdarzeń. Widzisz czyjeś stopy, powoli przemierzające strome kamienie i ostrożnie stąpające po niepewnym, leśnym poszyciu; szum; różnokolorowe oczy - jedno niebieskie, drugie fioletowe - które są zimne i obojętne, zwężające się źrenice. Właściciel oczu mruży je, gdy padają na niego promienie słoneczne. Potem mruga niepewnie, raz, dwa razy. Nie jest przyzwyczajony do tak dużej ilości światła; szum; wdychasz powietrze - na początku nieróżniące się od tego ze scen poprzednich, może trochę gorętsze, nagrzane od słońca. Z chwili na chwilę jednak staje się ono gęstsze, aż w końcu jest niesamowicie duszące. Kaszlesz. Ktoś kaszle z tobą; szum; pytanie zadane kpiącym tonem:
- Zgubiłaś się?;
szum; odpowiedź pewna i zimna jak lód:
- Nie, znalazłam się tam, gdzie chciałam.

Tempo znów jest szybsze i szum, który powoli sprawiał, że bolała cię głowa, znika. Ukazuje ci się znacznie mniej wyraźnych obrazów, te nieliczne które widzisz pokazują ci Sloane uczącą się kontroli nad swoją mocą, jak i starającą się ją rozwijać. Rozwija też inne swoje umiejętności, asymilując się przy okazji do okrutnych warunków panujących na Powierzchni. W jej nowym domu...

Gdy tylko pojawia się następna scena, czujesz jak coś staje ci w gardle. Ogarnia cię dziwne uczucie niepokoju, niebezpieczeństwa. Zapewne to przez kobietę siedzącą na przeciwko ciebie. Rozpoznajesz w niej Sloane, dziewczynę która niegdyś mieszkała w podziemiu. Wygląda pięknie, w sposób jednak dziwnie okrutny i przerażający - ubrana w czarne szaty z intrygującymi srebrnymi wzorami.
- Dążymy ku ruinie. - mówi, niezwykle znudzonym tonem. Jej głos, bardziej melodyczny, niż przedtem, brzmi jak jakaś kołysanka.
- Zmierzamy ku upadkowi, gdyż niektórzy... - mówi apatycznie, jakby zaraz miała zasnąć. Odgarnia ręką czarnego kruka, który nagle zaczął latać tuż obok jej głowy. Gdy tylko dotyka go rozpływa się w srebrzystą mgiełkę. Iluzja. - nie potrafią powstrzymać swojej żądzy krwi. Biedacy. - przewraca oczami.
- Jak dobrze, że jest ktoś... my, mówiąc dokładniej jakby ktoś nie zrozumiał, kto będzie trzymać naszych brutalów jakoś w ryzach. Oczywiście, w sposób dyskretny. - podkreśla. - Tylko dlatego, drodzy... towarzysze, chcę was wspomóc. - uśmiecha się czarująco, uśmiech ten jest jednak niekrycie wymuszony - I dołączyć do Brzasku Jutra.

Słyszysz odgłos, który jest ci dobrze znany. Brzęk srebrzystego dzwonka.

Moc wrodzona: Hipnoza - na jeden post jest w stanie wprowadzić przeciwnika w stan hipnozy i poszperać w jego umyśle, a nawet zrobić niezły bajzel. Może pozmieniać nawet najmniejsze, nieznaczące wspomnienia, co i tak wymaga dużego talentu. Można ponownie użyć po czterech.
Moc własna: Iluzja - umiejętność pozwalająca Sloane na tworzenie, kształtowanie i manipulację iluzjami. Cel widzi i słyszy twory wykreowane przez upadłą, nie może jednak ich posmakować ani dotknął, gdyż po bezpośrednim kontakcie iluzja znika. Sloane może jak na razie utrzymać maksymalnie dwie iluzje jednocześnie. (nie jestem dobra w wyznaczaniu ograniczeń, zdaję się więc na administrację ¯\_(ツ)_/¯)

Umiejętności fizyczne:
> Szybkość
> Zwinność
> Wysoka zręczność w posługiwaniu się słowami (Manipulacja, perswazja)

Słabości:
> Mała wytrzymałość na obrażenia fizyczne
> Klaustrofobia
> Brak poczucia humoru
> Słaby układ odpornościowy

Ciekawostki:
> Niekończący się sen, który sprowadziła na swojego wujka jest tak naprawdę skrajnie silnym przykładem jej mocy manipulacji iluzjami. Gdy moc dzwonka spływała na Sloane nadmiar mocy został wykorzystany właśnie w tworzeniu tej niezwykle silnej iluzji - perfekcyjnego dla jej wujka świata znajdującego się w jego śnie.
> Dzwonek nie posiada już własnej mocy, służy Sloane jednak jako naczynie do koncentrowania jej mocy, przez co nie musi się ona skupiać przy używaniu mocy tak mocno, jak kiedyś.
> Ma bardzo melodyczny głos, przez co naprawdę ładnie śpiewa. Nie lubi jednak tego robić, szczególnie publicznie.
> Jej ulubionym zwierzęciem są ptaki. Po prostu - ptaki, dowolnej rasy, dowolnego upierzenia.
> Ma hypermnezję (niezwykłą klarowność wspomnień, które są związane bezpośrednio z nią samą)

Multikonta: Brak (jak na razie)
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Dobry Duch
Mistrz Gry


Liczba postów : 64
Join date : 30/05/2016

Dźwięk dzwonka (Sloane) Empty
PisanieTemat: Re: Dźwięk dzwonka (Sloane)   Dźwięk dzwonka (Sloane) EmptySro Sie 30, 2017 10:41 am

Bardzo ładny motyw postaci.

Jeśli chodzi o moc, hm... Niech będzie, że w przypadku użycia mocy i utrzymaniu jednej iluzji trwa dwa posty, z odpoczynkiem na trzy, ale utrzymanie dwóch iluzji na raz będzie trwać trzy posty, z odpoczynkiem na sześć. Wydaje mi się to dość optymalne.

Jeśli chcesz jednak coś się ugadać w tej kwestii, możesz napisać do mnie na PW, a tymczasem już ciebie akceptuję. Miłej gry!
Powrót do góry Go down
 
Dźwięk dzwonka (Sloane)
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Sawir ::  :: ` :: Mieszkańcy Powierzchni-
Skocz do: